Lody naturalne z Krzyckiej, Wroclaw: See 34 unbiased reviews of Lody naturalne z Krzyckiej, rated 4.5 of 5 on Tripadvisor and ranked #208 of 1,232 restaurants in Wroclaw. Lodowa pałeczka. Krótko i na temat – lodowa pałeczka. Woda, cukier i barwnik – różowa, żółta i moja ulubiona zielona. I tak niewiele było trzeba – 30 groszy i jesteś panem świata! I wieczne mamo, mamo daj 30 groszy na pałeczkę! I ochłoda w gorące letnie dni. A ja lubiłam kiedy się trochę stapiały w dłoni i robiły Pięć nowych smaków z okazji jubileuszu Pierwotnie lody Calypso były produkowane w dwóch smakach - czekoladowym i śmietankowym. Na przełomie lat 80. i 90. oferta smakowa rozrosła się do sześciu propozycji, a obecnie wynosi aż szesnaście. Teraz młodzież nierzadko wstydzi się przyznać rówieśnikom, że w ferie nie pojedzie na narty, a latem odpoczywali zaledwie kilka dni nad polskim morzem. Zatopieni w wykreowanej przez internetowych twórców rzeczywistości nie mają pojęcia, ze to, co dziś dla nich jest obciachem, dla rodziców było szczytem marzeń.Wyrób czekoladopodobny i jedna mandarynka od przebranego za Newsy. Lubicie ciepłe lody z czasów PRL-u? Były dość tanie, ale ich skład pozostawiał wiele do życzenia. 24 marca 2022. W czasach gdy w sklepach były puste półki i brakowało też słodyczy, te lody były niemal zawsze. Sprzedawano je w sklepach z warzywami, razem z oranżadą i „donaldówkami”. lirik semoga bahagia menempuh hidup yang baru. Kiedyś rewolucjonizowały nasze życie, dzisiaj stanowią jedynie pamiątki po czasach, które przeminęły. Mowa o kultowych przedmiotach, grach, filmach, ubraniach, zabawkach, odtwarzaczach muzyki z lat 90., które zostały wyparte przez nowe technologie i zupełnie nową stylistykę. Ostatnia dekada XX wieku wyznaczyła trendy, wobec których ciężko dziś przejść obojętnie. Mimo że stanowią odległe wspomnienie, nie da się o nich zapomnieć, gdyż powracają dziś, choćby w postaci memów. Czy to pamiętasz? ŁakocieW latach 90. wystarczyło mieć 50 gr w kieszeni, aby pójść do osiedlowego sklepu i wyjść z oranżadą w proszku, papierosem do żucia, wodnym lodem "pałeczką", łamiszczęką, zegarkiem z cukierków czy pięcioma gumami-kulkami. Nieco więcej potrzeba było, aby kupić draże Korsarz - kokosowe, orzechowe, śmietankowe lub kakaowe, które jadło się całymi garściami, czy Lentilky. Te drugie najpierw układało się kolorami, a dopiero potem jadło. Przebojem osiedlowych sklepików i cukierni, dodatkiem do każdych zakupów były ciepłe lody, wystawiane na ladach lub w szklanych gablotach kusiły dziecięce oczy. Wśród wielu gum do żucia, które było można dostać na rodzimym rynku w latach 90., miano najpopularniejszej zdecydowanie należy się produkowanej przez turecką firmę Kent gumie Turbo. Nie tyle przyciągała ona walorami smakowymi czy unikatowym wyglądem, co dodatkami w postaci obrazków ze zdjęciami najróżniejszych marek samochodów, motocykli i innych środków transportu. Podstawowe serie liczyły 1425 różnych wizerunków pojazdów. Zdjęcia wydawane były też w formie naklejek. To one na początku lat 90. były cennym przedmiotem dla kolekcjonerów. Produkcja gumy została zaprzestana w połowie 2007 r., a w 2015 r. sieć handlowa Biedronka wypuściła limitowaną serię gum Turbo z okazji swojego 20-lecia. Innymi bardzo popularnymi gumami do żucia były kulki, które sprzedawano na sztuki po 10 gr. Szacunek na podwórku można było zyskać, gdy nabyło się cały blister. Liczyła się bowiem ilość, a nie smak - ten ulatniał się po pięciu także: Zupa owocowa, kasza z sokiem i kakao. Wspominamy smaki dzieciństwaDrugimi najpopularniejszymi słodyczami, jakie można było dostać w każdym sklepiku szkolnym, były lizaki. Prym wiodły te z kolorowym motywem kwiatów lub owoców oraz lizaki z gwizdkiem. One najszybciej znikały z patyczka, żeby można było go wykorzystać do dalszej zabawy. Latem zaś najlepszą ochłodą i osłodą okazywały się lody wodne "pałeczki". Kosztowały około 10 gr. Choć stosunek ceny do smaku był adekwatny, nieco chemiczny posmak i tak nikomu nie przeszkadzał. Zegarki z cukierków, papierosowe gumy do żucia, jadalne banknoty czy czekoladowe monety pozwalały poczuć się dorosłym. Dżinsy dzwony, bojówki i króciutkie spódniczki w kratkęModa lat 90. dla jednych jest synonimem kiczu, dla innych zaś erą kilku kultowych trendów. Dekada ta związana była z kultem supermodelek i inspiracjami czerpanymi pełnymi garściami z popkultury. Przede wszystkim wzorowano się na gwiazdach MTV i popularnych seriali. Trendy wyznaczali muzyczni i telewizyjni idole, tacy jak Britney Spears czy dziewczyny ze Spice Girls. To im zawdzięczamy wylansowanie krótkich topów odsłaniających pępek, króciutkich spódniczek w kratę i spodni bojówek. Obcisłe sukienki na cienkich ramiączkach promowała Victoria Beckham. Boysband Backstreet Boys wprowadził modę na męskie kolczyki i oversize'owe bluzy. Trampki, przetarte dżinsy, wyciągnięte swetry i ponadczasowe koszule w kratę - taką modę lansowały popularne wówczas seriale. "Przyjaciele", "Jezioro marzeń" czy "Beverly Hills 90210" przyczyniły się do triumfu dżinsów z wysokim stanem, ogrodniczek czy topów wiązanych na szyi. Panowie stawiali włosy na żel, a dziewczyny cięły się "na Rachel" (cięcie, które prezentowała Jennifer Aniston w serialu "Przyjaciele") i nosiły gładkie fryzury z przedziałkiem na środku - look na dziewczynę z sąsiedztwa inspirowany "Jeziorem marzeń". Hitem było też niedbałe upięcie z przedziałkiem w kształcie zygzaka, spinane kolorowymi spinkami w kształcie motylków i także: Nocne kluby i dyskoteki. Tak imprezowano w latach latach 90. królowały dżinsy. Najpierw do mody weszły biodrówki, które miały podkreślać pupę, a zamiast tego uwydatniały jedynie wystającą bieliznę. Zaraz po biodrówkach modę zdominowały dzwony, czyli spodnie z rozszerzanymi nogawkami. Ich szerokość potrafiła przybierać monstrualne rozmiary, a ich użytkowniczki prześcigały się w domowych sposobach na poszerzenie spodni. Im szersze dzwony, tym bardziej cool dziewczyna - takie przekonanie panowało na szkolnych korytarzach. Kasety VHSChoć większość osiedlowych wypożyczalni, których swego czasu można było znaleźć nawet kilka w jednej dzielnicy, przestało istnieć lata temu, wciąż stanowią żywe wspomnienie. Kiedyś można było w nich znaleźć najróżniejsze filmy, bajki i produkcje dla dorosłych. Za wypożyczenie kasety płaciło się kilka złotych, a ci, którzy przed jej zwróceniem zapomnieli przewinąć film do początku, musieli uiścić dodatkową opłatę. DiscmanDiscman, stworzony przez firmę Sony następca walkmana, był marzeniem każdego miłośnika muzyki. W naturalny sposób wyparł on swojego poprzednika, wprowadzając możliwość korzystania z bardziej aktualnego nośnika. Choć jego minusem były większe gabaryty, nikomu to wówczas nie przeszkadzało. Największą wadą discmanów okazała się wrażliwość na wstrząsy, co utrudniało słuchanie muzyki podczas marszu. Minusem były też baterie, które pozwalały na bardzo krótkie granie. TamagotchiZanim grupa Taconafide nagrała swoją popularną piosenkę, Tamagotchi kojarzyło się wyłącznie z japońską zabawką, która pojawiła się w Polsce w drugiej połowie lat 90. Było to marzenie każdego dzieciaka, ale i wśród dorosłych zdarzali się tacy, którzy chcieli zaopiekować się małym, plastikowym jajkiem, zamieszkiwanym przez wirtualnego stworka. Tamagotchi uczyło troski i odpowiedzialności za czyjeś istnienie - wirtualny zwierzak, gdy czegoś potrzebował, sygnalizował to dźwiękiem lub podświetloną ikonką. Brick Game Na początku lat 90. na polski rynek weszła gra elektroniczna Brick Game. Urządzenie o podłużnym kształcie z charakterystycznym wybrzuszeniem pod ekranem, ciekłokrystalicznym ekranem i wytrzymałymi na długie godziny grania przyciskami dostarczały nie lada zabawy. Gra polegała na układaniu różnego rodzaju figur geometrycznych. Im wyższy poziom gry, tym tempo przesuwania figur stawało się szybsze. Niby proste, ale gra potrafiła nieźle wciągnąć. Stawka była wysoka - każdorazowo można było wygrać 99 999 także: "Lalamido" i Sky Orunia. Trójmiejska telewizja lat boyGame Boy zainicjował manię na mobilne granie. Choć dziś powiedzielibyśmy, że techniczne możliwości było mocno ograniczone, i tak miliony graczy go pokochały. Był pierwszą przenośną konsolą do gier, która w pełni spełniała tę definicję. Gadżet ten przez długie lata uznawany był za synonim zupełnie nowej formy rozrywki. Początkowo do Game Boya dołączana była jedna gra - Tetris. Później dokupić można było także inne, Super Mario Land czy Baseball. Komiksy Kaczor DonaldKultowa gazeta z komiksami, do której dołączane były przeróżne gadżety, cieszyła się ogromną popularnością pod koniec lat 90. Wydawany od 1994 r. przez wydawnictwo Egmont dwumiesięcznik powstał na bazie czasopisma "Mickey Mouse". Stałymi elementami, oprócz komiksów, były także zgadywanki, zagadki, krzyżówki i dowcipy. Do numerów dołączane były przede wszystkim: kartonowe gry, plakaty, naklejki, zmazywalne tatuaże i dodatkowe książeczki z łamigłówkami. "Złote myśli" i wpisy do pamiętnika"Na górze róże, na dole fiołki, a my się kochamy jak dwa aniołki" - to jeden z najczęściej wpisywanych wierszyków do pamiętników. Do kolorowych notatników z motywami bajkowymi czy kwiatowymi, zawierającymi czasem nawet pachnące kartki i zamykanych na kłódkę, wpisywały się koleżanki i koledzy ze szkolnych ławek, nauczyciele i rodzina. Po wierszykach wpisywanych do pamiętnika nastąpiła era "Złotych myśli", na stronach których odbywało się swoiste Q&A, dzięki któremu można było uzyskać odpowiedzi na nurtujące pytania, np. czy wybranek/wybranka naszego serca jest wolny/wolna. Odpowiadało się też na znacznie bardziej trywialne pytania, takie jak: ile masz wzrostu czy jaki jest twój ulubiony kolor. Family FrostŻółty samochód wygrywający charakterystyczną melodyjkę swego czasu był najbardziej wyczekiwanym, weekendowym widokiem. W furgonetce Family Frost można było kupić lody w najróżniejszych smakach, a także frytki na obiad. Samochody te można było spotkać głównie w małych miastach oraz wsiach, ale pojawiały się także w większych aglomeracjach. W latach 90. firma posiadała swoje bazy w całej Polsce. Charakterystyczna melodyjka Family Frost: Kolekcjonerskie łupyZbieranie karteczek do segregatora stanowiło "must have" każdej dziewczynki w latach 90. Kolorowe karteczki z postaciami z bajek, zdjęciami zwierząt, a nawet kadrami z filmów kupowało się w opakowaniach po kilkadziesiąt sztuk, wkładało do segregatorów, a później wychodziło na podwórko lub w trakcie szkolnych przerw dokonywało wymian. Zdobywanie doświadczenia w sztuce robienia interesów od najmłodszych lat. Najcenniejsze karteczki przehandlowywało się za kilka innych, Pocahontas wymieniało na Kubusia Puchatka. Dawno, dawno temu, zanim pojawiły się telefony komórkowe, chodziło się zadzwonić do budki telefonicznej. Miało to niewątpliwą zaletę - karty po wykorzystanych impulsach idealnie nadawały się do kolekcjonowania. Widniały na nich wizerunki znanych osób, zabytków i upamiętniające różne wydarzenia. Żetony z podobiznami Pokemonów dodawane do chipsów zbierały wszystkie dzieciaki. Krążki wykonywane z tektury lub plastiku stanowiły pożądany obiekt wymiany. Przede wszystkim jednak służyły do gry. Polegała ona na rzucaniu tazosami w ustawioną przez przeciwnika wieżę z krążków odwróconych postacią do dołu. Celem było strącenie jak największej liczby krążków tak, aby odwróciły się na drugą stronę. Gra wywodzi się od popularnej w Japonii gry menko. Filofun, czyli kolorowe żyłkiKolorowe żyłki, z których zaplatało się breloczki, były swoistym "hitem dzieciństwa" w latach 90. Najczęściej zaplatało się breloczki, ale fantazyjne plecionki mogły przybierać znacznie bardziej skomplikowane kształty - kolczyki, ozdoby do włosów, a nawet zwierzątka. Plecionki wykonywano z różnobarwnych żyłek. Najpopularniejsze, a przy tym najprostsze wzory wymagały wykorzystania trzech lub czterech ściegów zaplatanych krzyżowo jeden za drugim. A jak wy wspominacie lata 90.? Co jeszcze kojarzy wam się z tamtymi czasami? Podzielcie się swoimi spostrzeżeniami w komentarzach. Quiz Średni wynik 50% Sentymentalne Trójmiasto: lata 80. i 90. Sprawdź, czy pamiętasz? Rozpocznij quiz 70-lecie nto i Radia Opole. Sławomir DragułaW ramach naszej akcji odwiedziliśmy Tomasza Szypułę, właściciela „Lodziarni pod Orzechem” w Baborowie, jednego z najlepszych na świecie cukierników produkujących Baborowie i okolicy nie ma osoby, która nie wiedziałaby, gdzie znajduje się "Lodziarnia pod Orzechem", wszak jej właścicielem jest Tomasz Szypuła, mistrz Polski i zdobywca wielu europejskich i światowych laurów w tej jego dzieło o nazwie „Cud miód i orzeszki”, czyli lody z jogurtem greckim wyprodukowanym specjalnie w tym celu przez Okręgową Spółdzielnię Mleczarską w Głubczycach, miodem spadziowym oraz karmelizowanymi orzechami włoskimi zdobyło laury na festiwalu Gelato Festival World Masters w Lody to nasza wielka pasja, robimy je dla naszych klientów i cieszymy się, że tak wielu ludziom smakują - mówi Tomasz Baborowa amatorów lodów sprowadza przede wszystkim ich niepowtarzalny smak. A ten jest możliwy do uzyskania tylko wtedy, gdy stosuje się najlepsze składniki. Podstawowe produkty, czyli mleko i śmietana, pochodzą oczywiście ze spółdzielni mleczarskiej w Głubczycach. Owoce także od najlepszych plantatorów z okolicy. Ale już uprażone i mielone pistacje sprowadza na przykład z Sycylii. W przygotowywanych przez siebie lodach stara się również bardzo często korzystać z Tomasz zbierał doświadczenie zawodowe w wielu firmach z branży lodziarskiej i cukierniczej z Polski i zagranicy, ale wielu pomysłów na ciekawe smaki szuka sam. - Bo granicą możliwości jest wyłącznie własna fantazja - mówi Tomasz rodzina przyznaje, że sprawia im dużą radość, iż mogą być swoistą perełką Baborowa, do której wiosną i latem po lody ciągną tłumy mieszkańców Opolszczyzny i nie mistrz z Baborowa zapewnia, że cały czas szuka kolejnych, ciekawych propozycji i ofertyMateriały promocyjne partnera Dzieciństwo lat 90. ubiegłego wieku to nie tylko zbieranie kolorowych karteczek, noszenie dżinsów i zabawa tamagotchi. To także zajadanie się specjałami, które w obecnych czasach trudno już znaleźć w sklepach. Głównie dlatego, że jeśli już się pojawiają... są szybko kupowane przez pełnych nostalgii 30- i 40-latków. Które z nich pamiętacie? To były czasy! Można było godzinami biegać po podwórku, a gdy zaburczało w brzuchu, z odsieczą przychodziły drobniaki schowane w kieszeni. Nie musiało być ich wiele, bo -dziesiąt (!) lat temu wszystko było wyraźnie tańsze. To ten sam okres, w którym bilet jednorazowy na tramwaj kosztował 55 groszy. Za taką kwotę można było kupić również np. dwa lody wodne albo pięć gum kulek. "Ale o czym mowa?", pomyślą pewnie ci, którzy urodzili się w 2000 roku i później. Spieszymy z wyjaśnieniami. Oto niektóre z kultowych słodyczy z tamtych "wodniaki"Kosztowały tyle co nic... i miały podobnie "bogaty" skład. To tylko zamrożona woda z odrobiną soku owocowego i cukru. Z racji ceny i szerokiej dostępności, bywały prawdziwym hitem na podwórkach. Czy były smaczne? Na tyle, na ile pozwala ich zawartość. Chipsy z tazosamiGry tego typu wywodzą się podobno od japońskiej gry menko, ale według polskich dzieciaków z lat 90., ich pochodzeniem na pewno są paczki czipsów. Tazosy, czyli niewielkie, okrągłe krążki z papieru były dodawane do paczek chrupek, które dzięki temu zdecydowanie zyskiwały na atrakcyjności. Można było je nie tylko podziwiać, lecz także nimi grać. W zależności od okresu, można było znaleźć na nich informacje na temat różnych krajów świata, bohaterów Star Wars albo - najbardziej popularne - Pokemony. Te ostatnie były również najlepszej jakości, ponieważ były produkowane z plastiku, a nie z tektury, jak pozostałe. Pojawiały się również serie tazosów trójwymiarowych. Oranżada w proszkuPo co rozpuszczać coś w wodzie, skoro można zjeść to na sucho? Dotyczy to zarówno oranżadek w proszku, jak i poczciwego vibovitu do kupienia w aptece. Gumy o 3-sekundowym smakuGumy Turbo, gumy Donald i gumy-kulki. Wszystkie je łączył podobny czas produkcji oraz fakt, iż maksymalnie po 5 sekundach po ich smaku pozostawało już tylko wspomnienie. Zalety? Niezaprzeczalnie: cena. Ale nie tylko. W gumach Turbo kolekcjonerzy znajdowali prawdziwą gratkę w postaci zdjęć samochodów i motocykli. Pasjonaci mają zresztą okazję wciąż wzbogacać swoje zbiory: kilka lat temu w popularnej sieci dyskontów gumy wróciły na półki sklepowe. Coraz częściej można spotkać w marketach także gumy-kulki, które wciąż kuszą wyjątkowo niską ceną. Uzasadnia je - oczywiście - trwałość smaku tej Donald, a właściwie gumy marki Donald Bubble Gum uatrakcyjniały czas żucia obrazkową historyjką z tytułowym bohaterem lub innymi postaciami Disneya: Myszką Miki, Daisy czy psem Pluto. Były też gumy z tatuażami, które pozwalały na chwilę (do pierwszego mycia) poczuć się dorosłym. Gumy-papierosy i czekoladowe monetyGdy już się "wydziaraliśmy", a dorosłości wciąż było nam mało, mogliśmy też bawić się w handel złotymi monetami. Pod warunkiem, że nie mieliśmy akurat gorącego lata, bo wówczas nasza waluta - wypełniona po brzegi mleczną czekoladą - mogłaby szybko stracić na wartości. To wciąż nie wszystkie słodycze, które miały sprawić, że dzieci i nastolatkowie mieli poczuć się, jak gdyby 18. urodziny mieli już dawno za sobą. Gumy-papierosy, które najpierw się "cmokało", jak gdyby były fajką, a dopiero później, po zakończonej zabawie, przystępowało do konsumpcji. Z naszych obserwacji wynika, że obecnie próżno już ich szukać w sklepach. Może to i dobrze? Lizak-gwizdekChoć tańsze od nich były lizaki-serduszka, te również cieszyły się dużym uznaniem. Nic dziwnego, w końcu gdzie indziej można było znaleźć jadalny gwizdek? Tym dokładnie były "melody popsy". Oczywiście dopóty, dopóki się ich nie pożarło. Ciepłe lodyByły już lody wodne, teraz czas na przeciwny biegun: ciepłe lody. Wyglądają jak lody włoskie z polewą czekoladową, smakują... znacznie... no cóż, gorzej. Składają się z cukru, wody i substancji o mało smakowitej nazwie: albuminy wysokopienistej Ex. Czy ktokolwiek z nas przypomina sobie, żeby w czasach swej adolescencji poprosił mamę o kupienie takiej przekąski podczas zakupów? Gumy MinoKolorowe, maleńkie gumy do żucia, które wyglądały jak drażetki. Ile było ich w opakowaniu? To wciąż pozostaje nieodkrytą tajemnicą Wszechświata (a może ktoś to policzył?). Z gumami Turbo łączył je producent - firma Kent. Sprzedawane w niewielkich saszetkach za niewielką cenę około 1 złotego. Metrowa guma balonowaProblem braku smaku nie dotyczył na szczęście metrowych gum, sprzedawanych w okrągłych, plastikowych pojemnikach. Może właśnie dlatego ten przysmak wciąż można zakupić w niektórych sklepach. Mega długie rolki gumy oferowane są w trzech różnych smakach: wieloowocowym, truskawkowo-jagodowo-arbuzowym i coca-coli. Słodka biżuteriaW "naszych czasach" za złotówkę lub dwie można było mieć piękny naszyjnik lub bransoletkę, którą przy okazji zmiany garderoby można było... zjeść. Mowa o słodyczach z cukierków pudrowych, które - podobnie jak kilka innych produktów z naszej listy - znowu można spotkać w sklepie. Pysznie i modnie! Super kwaśne gumyTo te gumy, od których robi się kwaśno na samą myśl. Ich szokujący (nomen omen) efekt łagodzi nieco sok owocowy, który znajduje się w środku. Lepiej więc szybko rozgryźć kwaśną skorupkę i mieć to już za sobą, bo podobnie jak w przypadku innych kolorowych gum do żucia, smak nie trwa zbyt długo. Czekoladki Skawa Małe czekoladki z wypukłym obrazkiem w kształcie zwierzęcia lub samochodu, który zawsze był niespodzianką. Niewielkie, smaczne i zaskakujące. Kogel-mogelNa sam koniec słodycz, którą można było zjeść tylko w domu. Deser składający się z surowych żółtek jaj ubitych z cukrem uwielbiały wszystkie dzieciaki. Obecnie nie jest już tak popularny, być może ze względu na wątpliwy zdrowotnie pomysł jedzenia surowych z wymienionych słodyczy były waszymi ulubionymi? A może pamiętacie jeszcze inne smaki dzieciństwa? Koniecznie podzielcie się z nami w opiniach. Lody w Lodziarni pod Dębem · fot. Kultowa lodziarnia nieopodal dworca kolejowego powstała w 1991 roku. Pani Jolanta Hałas wraz z mężem oferowali w niej początkowo tylko lody kręcone w podstawowych smakach. Z czasem doszły polewy, które do dziś cieszą się ogromną popularnością wśród klientów. Jakiś czas po otwarciu działalność została rozszerzona o gastronomię. Dzięki temu przy dworcu przez lata można było zjeść ciepły obiad, zapiekankę lub frytki i poraczyć się rozgrzewającą zupą. Pod okienkiem, z którego pani Jola wydawała lody, ustawiały się natomiast kolejki chętnych, nie brakowało rodzin z dziećmi i podróżujących. Co tu dużo mówić - lody kręcone pod wielkim, okazałym wówczas dębem, od początku istnienie cieszyły się uznaniem. Lodziarnia Pod Dębem, ul. Kościuszki 26 · fot. Ela / Co było potem? Potem nadeszły zmiany, które dla gastronomii i lodów Pod Dębem oznaczały jedno - koniec działalności. W związku z budową centrum przesiadkowego i remontem dworca, lokal przestał istnieć. Właścicielka nie poddała się jednak i w 2018 roku reaktywowała lody w nowym pawiloniku między Placem Wolności a Shefferwillą. Wtedy do oferty doszły też innowacje, na przykład lody w typie flurry lub aromatyczna kawa z porcją loda włoskiego. Polew jest co niemiara, do deseru można zamówić również posypkę, bitą śmietanę oraz świeże owoce. W czym tkwi fenomen lodów serwowanych w Pod Dębem (a teraz w zasadzie pod lipą)? Pani Jola od zawsze korzysta z usług tego samego dostawcy surowców, skrupulatnie dba o swoje maszyny, kupuje świeże produkty, zawsze sama kosztuje lodów, aby sprawdzić, czy smak i właściwości są w porządku. W sezonie jest w lodziarni codziennie i obsługuje setki klientów, którzy są gotowi czekać na swoją kolej nawet w upale lub w deszczu, gdyż smak lodów wynagradza im wszystko. Wśród nich niezmiennie rodziny z dziećmi, turyści, podróżujący koleją i rowerzyści, dla których lodziarnia jest ciekawym przystankiem na trasie. Do pani Joli zachodzą zarówno podróżni wracający akurat z PKP, jak i klienci, którzy w wolnej chwili wsiadają w samochód i jadą na lody specjalnie tutaj. Lodziarnia Pod Dębem słynie ze słusznych porcji. Tu nawet mały lód jest duży. Za 5 zł kupimy właśnie takiego małego loda w podstawowej wersji. W ofercie są też lody mini. Lodziarnia Pod Dębem działa sezonowo. Otwiera się końcem kwietnia, zamyka jesienią, kiedy chłód naprawdę daje się we znaki. Nazwa tego miejsca sprowadza nasze myśli ewidentnie w kierunku kawy, ale tak jak można się tu napić nie tylko czarnej i białej, tak też można spróbować licznych smakołyków. Poza domowymi ciastami, rogalikami marcińskimi i finezyjnymi deserami z witryny, w Black & White zjemy także gofry, gofrokanapki, tosty na słodko i słono, gofry bąbelkowe również na słodko i słono oraz owsiankę, typową pozycję oferty śniadaniowej. Właścicielka, Maria Białas, rekomenduje również letnie, domowe lemoniady, mrożone herbaty i kawy, a także koktajle piwne. Zaraz, zaraz, czy przypadkiem nie zapomnieliśmy o czymś? No tak, lody! Black & White Cafe, Plac Targowy 12 · fot. Ela / Tych w Black & White możemy kosztować przez cały rok. Zawsze znajdziemy tu 6 smaków, które zmieniają się systematycznie. Do najpopularniejszych zaliczymy czekoladę, truskawkę, śmietankę, sorbet marakuja z pomarańczą, brownie, oreo, słony karmel, malinę, borówkę na śmietance, lody krówkowe i kawowe latte. Dużą popularnością cieszy się też smak mascarpone z owocami. Lody dla Black & White produkuje firma GRAMY, znana tyska lodziarnia, która chwali się wytwórstwem lodów na świeżej śmietanie i świeżym mleku, z udziałem miodu prosto z pasieki, cukru trzcinowego, świeżych owoców z rodzimych plantacji czy naturalnych bakalii. W kawiarni Black & White zjemy lody w ciekawych okolicznościach, można by powiedzieć - przyrody - jednak jak wiemy lokal jest usytuowany w centrum tzw. starej targowicy, gdzie większość przestrzeni zagarnął parking. Maria Białas stara się jednak, aby jej kawiarnia była swego rodzaju azylem od hałasu i widoku samochodów. Wewnątrz możemy więc ukryć się przy stolikach w kształcie domków, popatrzeć na zielone ściany i powspominać górskie szlaki. Na zewnątrz możemy z kolei usiąść w niedużym patio, które powoli obrasta bluszczem. Do lokalu chętnie zaglądają zarówno zakupowicze w pędzie sprawunków, osoby chcące popracować, rodziny z dziećmi, znajomi, pary. Wyjątkowo to miejsce upodobali sobie także seniorzy. Gałka lodów kosztuje tutaj 6 zł. Dostępne są także dodatki, takie jak pianki, lentilki czy robione na miejscu słodkie polewy. Kawiarnia działa już 2,5 roku. W styczniu 2020 zastąpiła prosperującą tu wcześniej Coffee Factory. Piekarnia-cukiernia U Brzęczka jest kolejną w Pszczynie, która zdecydowała się na produkcję własnych lodów. Być może niektórzy z czytelników pamiętają jak w latach 90. przy ul. Słonecznej poza pieczywem i słodkimi wypiekami można było kupić także lody gałkowe. Wtedy jednak nikt jeszcze nie myślał o samodzielnym wytwórstwie lodów, te serwowane w piekarni były zakupywane z zewnątrz. U Brzęczka, ul. Słoneczna 6 · fot. Ela / Dziś U Brzęczka skosztujemy natomiast wyłącznie lodów własnej produkcji, która odbywa się właśnie tu, przy. ul Słonecznej. Lody trafiają potem nie tylko do najbliższej witryny, ale też do punktu na Piekarskiej przy rynku w Pszczynie, do Pawłowic, Tychów, Bielska-Białej oraz Kóz. Co ciekawe, gałka kosztuje 4 zł - niewiele jak na obecne realia, ale Tomasz Brzęczek podkreśla, że póki co nie ma zamiaru podnosić ceny. Opowiada za to, jak w piekarni zrezygnowano z kupowania gotowych lodów i podjęto decyzję o wytwórstwie własnych. Okazuje się, że lodową recepturę, z której - po dostosowaniu jej do czasów współczesnych - udostępnił im przyjaciel z branży, prowadzący swój biznes w Częstochowie. Posiadał on i wykorzystywał tradycyjny przepis na lody, przekazywany z pokolenia na pokolenie, a pochodzący z Włoch, gdzie jego rodzina miała korzenie. Recepturę ujawnił w zamian za tradycyjny, brzęczkowy przepis na chleb. W ten sposób produkcja lodów w piekarni rozpoczęła się w 2006 roku. Na początku odbywała się przy. ul. Dworcowej, gdzie wieczorami lub w nocy pracownicy własnoręcznie wyrabiali masę, a później przepuszczali ją przez maszynę do lodów włoskich, by następnie przez cały dzień sprzedawać świeże lody. Po dwóch latach zakupiono nowy sprzęt i przeniesiono się do głównej siedziby. Tomasz Brzęczek pokazuje nam po kolei wszystkie maszyny i objaśnia etapy produkcji lodów. Widzimy dojrzewalnik, do którego trafia wyrobiona podstawa lodów, aby tam dojrzewać przez dobę, następnie frezer czy zamrażarkę szokową. Dookoła stoją świeże owoce, gotowa do użycia czekolada, śmietanka czy włoskie pasty. Za udaną produkcję odpowiadają tu pani Natalia oraz pan Józef. Pani Natalia wymienia z marszu smaki, jakie tworzy z dostępnych surowców. Na co dzień w witrynie dostępnych jest ich 10, ale asortyment obejmuje ponad 40. Oprócz klasyków i tradycyjnych smaków, mamy lody pistacjowe czy ciekawe sorbety, na przykład o smaku owoców granatu lub czerwonej pomarańczy. Interesująco smakują również połączenia limonki, cytryny i imbiru oraz lody o nazwie "smocze lato", w których skład wchodzą arbuz, pitaja oraz opuncja. Dużą popularnością od lat cieszą się także lody cookies. Jak mówi pani Natalia, chyba dlatego, że jest w nich też czekolada i coś do pochrupania. Ela / Słodycze lat 90. Sentymentalny powrót do smaków dzieciństwa Pamiętacie, czym zajadaliście się za małolata? Niektóre z tych rarytasów przepadły bezpowrotnie, ale część cały czas można jeszcze dostać. Te pyszności kiedyś były prawdziwym hitem. Gumy Turbo Niekwestionowany smak dzieciństwa i klasyk wśród słodyczy. Bardzo szybko traciły smak, ale to nic. Najważniejsze były dołączone do nich obrazki z samochodami. Wszyscy je zbierali. Równie popularne były kojarzące się z latami 90. gumy Donald. Gumy Turbo Foto: Oksana Poliakova / Shutterstock/ Gumy Donald Słodkie szyszki ryżowe Ciocia zawsze robiła je na święta. Pojawiały się na rodzinnym stole z okazji Bożego Narodzenia a także na urodziny. Bardzo słodkie i niezwykle efektowne. Wszystkie dzieciaki je uwielbiały. Kulki ryżowe "szyszki" Teraz bez problemu można kupić takie w sklepach, ale te domowej roboty zawsze smakują lepiej. Mamy dla was przepis na ryżowe szyszki z karmelem. Będą jak znalazł jako przekąska na Sylwestra. Czekoladowe gwiazdki Milky Way To nie była zwykła czekolada. One smakowały naprawdę niebiańsko. Były tak pyszne, że ludzie zaczęli domagać się ich powrotu do sprzedaży. I udało im się. Pod koniec roku 2013 kultowe czekoladowe gwiazdki ponownie pojawiły się w sklepach. Smak dzieciństwa znowu na wyciągnięcie ręki. Chociaż wiele osób twierdzi, że te które można kupić dzisiaj, jednak nie smakują już tak, jak kiedyś. Być może producent zmienił formułę, a może po prostu we wspomnieniach zawsze wszystko jest lepsze, niż w rzeczywistości. Foto: Materiały prasowe Gwiazdki Milky Way Ciepłe lody Jedyne co miały z lodami wspólnego to wygląd. Ta naprawdę był to potwornie słodki krem w wafelku polany czekoladą, a właściwie wyrobem czekoladopodobnym. Wszystkie dzieciaki z podwórka się nimi zajadały. Ich niewątpliwą zaletą był fakt, że nigdy się nie topiły, a jak na lody to duży wyczyn. W dodatku były bajecznie tanie. Kosztowały jakieś 50 groszy. Dzisiaj raczej nikt by się nie skusił na ten mdły przysmak, więc ciężko jeszcze gdzieś je spotkać. Ale jeżeli wam się to uda, warto przypomnieć sobie smak dzieciństwa i to, ile radości potrafił dać ten specjał. Piszinger znany również jako andrut To bajecznie proste "ciasto" było punktem obowiązkowym na wszystkich urodzinach i imieninach. W smaku było cudownie słodkie i ciężko było poprzestać na jednym kawałku. Zazwyczaj znikały wszystkie. I to w dość szybkim czasie. Andrut Jeżeli macie ochotę na kulinarną wycieczkę w lata 90. mamy dla was dwa przepisy: piszinger mojego dziadka (do przygotowania w pół godziny) i andrut z masą kakaową. Cola Cao Kultowe kakao, jeden z ulubionych napojów dzieciństwa. Chyba każdy pamięta ten słodki, czekoladowy proszek w żółtej puszce z czerwoną zakrętką. Z mlekiem było pyszne, ale jeszcze chętniej wyjadało się je łyżeczką na sucho. Foto: FOTOADICTA / Shutterstock/ Kakao Cola Cao Kogel-mogel Banalnie prosty deser składający się wyłącznie z żółtek jaj i cukru. Pyszny smak dzieciństwa. Co ciekawe dzisiaj smakuje równie dobrze i często bije na głowę współczesne przysmaki. Kogel-mogel Zagęszczone mleko w tubce Jeżeli chodzi o ścisłość, ten przysmak był właściwie samym cukrem. Ale dzieciakom to nie przeszkadzało. Gęste, klejące i pyszne - bez problemu pochłaniało się całą tubkę za jednym razem. Mleko w tubce Dzisiaj mamy do wyboru dużo bardziej wyszukanych smaków, wciąż jednak z sentymentem wspominamy pyszności z lat 90. Słodycze naszego dzieciństwa były wyjątkowe i nic nie będzie w stanie ich zastąpić. Zawsze będą jak powrót do najpiękniejszych czasów. Do kolorowych lat 90.

lody z lat 90